Pracownicy MF chyba pozazdrościli prezesowi pewnej partii i postanowili zakiwać sami siebie. Czy uwierzycie, że ostatnie – dość obszerne – objaśnienia dotyczące faktur uproszczonych to nie koniec tematu?
Otóż jak wynika z dzisiejszej zapowiedzi MF, rozpoczynają się konsultacje dotyczące zmiany przepisów w zakresie faktur uproszczonych.
O co chodzi? Chodzi o to, żeby zrobić dobrze podatnikom, którym kompletnie nie pasuje, aby paragon do 450 zł zawierający NIP nabywcy był traktowany jako faktura uproszczona. Na przykład tym przedsiębiorcom, którzy tak mają skalibrowane systemy, że faktury do paragonów są drukowane niejako z automatu nawet jeżeli paragon jest na kwotę do 450 zł i zawiera NIP nabywcy. Podatnicy tacy obawiają się, że urzędnik może potraktować te równolegle generowane „zwykłe” faktury jako puste, od których trzeba drugi raz odprowadzić VAT na podstawie art. 108 UoVAT.
Jaki jest pomysł MF żeby rozwiązać ten problem? Otóż propozycja jest taka, aby wprowadzić dla faktur uproszczonych dodatkowy wymóg podawania pełnych danych nabywcy. Czyli nie tylko NIP-u, jak jest teraz, ale również nazwy (względnie imienia i nazwiska) oraz adresu. Oczywiście kasy fiskalne nie drukują standardowo danych nabywcy takich jak nazwa czy adres, a zatem paragony – nawet zawierające NIP nabywcy, ale nie zawierające jego nazwy i adresu – przestałyby być w tych warunkach fakturami uproszczonymi.
Nie wiem jak Wam, ale mi osobiście ten pomysł kompletnie się nie podoba. Uważam, że paragony z NIP-em, będące jednocześnie fakturami uproszczonymi, to świetne rozwiązanie, które przyspiesza zakupy oraz proces wystawiania faktur, a także zmniejsza kolejki w punktach sprzedaży. Jeżeli faktury uproszczone będą musiały zawierać dodatkowo nazwę nabywcy oraz jego adres, to przestaną być fakturami uproszczonymi dla takich osób jak ja. Co mi po tym, że jakieś inne dane (np. miara i ilość dostarczonych towarów lub zakres wykonanych usług) będą mogły być pominięte na fakturze uproszczonej, jeżeli wydłuży się czas robienia zakupów, proces wystawiania faktur oraz kolejki w punktach sprzedaży, gdyż za każdym razem będę musiał dyktować moje pełne dane oraz sprawdzać czy nie ma w nich pomyłek?
A może dałoby się znaleźć inne rozwiązanie, które nie powodowałoby wylewania dziecka z kąpielą?
Bądźmy konstruktywni.
Co gdybyśmy trzymali się zasady (respektowanej przez samego fiskusa, tyle że w innych sytuacjach), że jeżeli na paragonie do 450 zł, zawierającym NIP nabywcy, jest dopisek „FAKTURA PRO FORMA”, to ten paragon nie jest już fakturą? Wiele kas umożliwi wprowadzenie takiej informacji (np. w stopce paragonu), można też przybić stosowną pieczątkę (jak przy duplikatach). To chyba przynajmniej częściowo powinno rozwiązać problem, czyż nie?
Inna propozycja – może wystarczy potraktować „zwykłą” fakturę do paragonu nie jako nową fakturę, ale jako dodatkowy egzemplarz tej samej faktury? Art. 106g ust. 1 UoVAT wskazuje, że fakturę wystawia się w CO NAJMNIEJ dwóch egzemplarzach, a nie tylko w dwóch egzemplarzach. Jeżeli ta „zwykła” faktura do paragonu zawierałaby jednocześnie numer paragonu jako numer faktury, to czy nie moglibyśmy jej potraktować po prostu jako kolejnego egzemplarza tego samego dokumentu?
Jestem pewny, że można jeszcze wiele różnych propozycji rozważyć, które nie będą prowadziły do tego, że faktury uproszczone przestaną mieć sens i staną się czystą fikcją. Może macie jakieś pomysły?