Ostatnio na naszej facebookowej grupie dyskusyjnej Akademia VAT (dedykowanej wyłącznie osobom, które zawodowo zajmują się podatkami), ale zapewne na wielu innych forach poświęconych podatkom także, pojawia się coraz więcej głosów, że księgowe i księgowi powinni zorganizować jakiś strajk. Również podczas wczorajszego spontanicznego facebookowego streamu z serii „Pogotowie JPK_VAT” kilka razy pojawił się pomysł strajku. Ilość obowiązków, jakie są nakładane na osoby zajmujące się rozliczeniami podatkowymi jest przerażająca. I to w czasach, które – delikatnie rzecz ujmując – nikogo nie rozpieszczają. Smutne jest to, że kary za niedopełnienie obowiązków są surowe (coraz bardziej), a same obowiązki są niejasne (nawet administracja skarbowa ma problem z interpretacją przepisów, których przestrzegania wymaga od innych) i często niemożliwe do zastosowania w praktyce. Nowa struktura JPK_VAT to potężne wyzwanie dla przedsiębiorców i obsługujących tych przedsiębiorców księgowych, a przecież zmian tego typu jest znacznie więcej.
Pół biedy, gdy nowe obowiązki są nakładane – w spokojnych czasach – na duże firmy, która mają w miarę jednorodny schemat działania (dużo powtarzających się transakcji), a sztab wewnętrznych podatkowców wspólnie opracowuje jak optymalnie przygotować się do zmian. Ale co ma zrobić w czasie pandemii drobny przedsiębiorca, który koncentruje się na ratowaniu biznesu, a na podatkach niekoniecznie się zna? Co ma zrobić zewnętrzna księgowa, która obsługuje kilkadziesiąt różnych podmiotów, każdy z tych podmiotów prowadzi inną działalność i ma bardzo zróżnicowane transakcje? Skąd księgowa ma wiedzieć, czy dana transakcja klienta jest objęta takim a nie innym kodem GTU lub np. kodem TP, jeżeli ta księgowa operuje tylko na fakturach, a często dodatkowe okoliczności transakcji, których ona nie zna, mają kluczowe znaczenie dla prawidłowego ujęcia faktury w JPK_VAT?
Problem jest dyskutowany już nie tylko na wewnętrznych forach księgowych, ale trafił również do poważnych ogólnopolskich mediów. Jako pierwsza napisała o tym Rzeczpospolita:
(Zdradzę Wam w sekrecie, że posty na naszym forum Akademia VAT były znaczącą inspiracją dla powstania tego artykułu).
Myślę, że duża część problemu (a zarazem frustracji księgowych) wiąże się z tym, że urzędnicy nawet gdy konsultują coś z przedsiębiorcami w zakresie podatków, to biorą pod uwagę tak naprawdę głównie zdanie największych firm oraz organizacji skupiających duże przedsiębiorstwa z poszczególnych branż. Specyfika pracy w księgowości w dużej firmie jest natomiast bardzo często odmienna od tego, co się dzieje w mniejszych firmach, a zupełnie nie przystaje do tego, co musi robić księgowa obsługująca kilkadziesiąt różnych podmiotów. W dużej firmie nawet jeżeli na początku jest spory wysiłek organizacyjny, to – biorąc pod uwagę że to jedna firma – można sporo rzeczy zaplanować w systemie, zalgorytmizować i później tylko doglądać czy wszystko dobrze działa. Natomiast zewnętrzna księgowa obsługująca dziesiątki drobnych podmiotów coraz częściej nie jest w stanie fizycznie nad wszystkim zapanować. Każdy podmiot może mieć inną specyfikę działalności, używać innego oprogramowania do wystawiania faktur itd.
Myślę, że środowisko księgowych, np. Stowarzyszenie Księgowych w Polsce, powinno zrobić wszystko, aby jego głos był równie znaczący, co głos lobbystów i organizacji wspierających największe przedsiębiorstwa. To będzie dobre nie tylko dla księgowych, ale również dla setek tysięcy drobnych przedsiębiorców, których te księgowe obsługują. Może czas pomyśleć o samorządzie zawodowym na wzór tego, jaki mają np. doradcy podatkowi?